Zacznę od tego, że jeśli wybieracie się na jakikolwiek kierunek medyczny – czekają Was zajęcia ze specjalistycznego języka, w znakomitej większości przypadków – angielskiego. Na lekarskim i farmacji (piszę w własnego doświadczenia) przedmiot ten trwa cztery semestry, czyli 2 lata i kończy się egzaminem.
Jeśli nastawiacie się na wysoki poziom kształcenia na studiach (pod względem językowym) możecie się mocno przeliczyć. Jeśli miałabym porównać trudność języka z liceum, a teraz – w liceum był on o wiele trudniejszy. Zaliczenie przedmiotu nie będzie więc problemem, jeśli umiecie porozumiewać się po angielsku w stopniu komunikatywnym. Najtrudniejszą częścią jest przyswojenie słownictwa technicznego i medycznego. Program nie obejmuje powtórek z gramatyki – czytamy, słuchamy, uczymy się nowych słówek, a na drugim roku zaczniemy też więcej mówić i przygotowywać prezentacje i wystąpienia.
W dobie internetu wiele wyrazów można sprawdzić w słownikach internetowych, ale ja nadal mam słabość do papierowych wydań wszystkich książek. W sierpniu dostałam w prezencie od wydawnictwa Edgard ich nowe dziecko – słownik medyczny. Powstał on z myślą o pracownikach ochrony zdrowia, studentach kierunków medycznych czy osobach, które po prostu chcą poszerzyć swoją wiedzę na interesujące ich tematy z zakresu medycyny.
Jeśli chodzi o dane techniczne – słownik ma 888 stron, a jego cena to 79.90 zł. Oprawa jest twarda, solidna. Wewnątrz wydzielone są 3 części – pierwsza, ze słownikiem angielsko – polskim, druga, ze słownikiem polsko – angielskim i trzecia, ze zwrotami pomocnymi w pracy, podzielonymi na kliniczne kategorie. Łącznie obejmuje 120 tysięcy haseł ( ponad 60 tysięcy angielskich i nieco mniej polskich) oraz 1000 najbardziej niezbędnych zwrotów.
Słówka i zwroty są nie tylko pogrubione, ale także zaznaczone na zielono, przez co łatwiej jest je odnaleźć i odróżnić od definicji. Podoba mi się również to, że oprócz słownictwa czysto technicznego czy lekarskiego znajdziemy tu też mianownictwo anatomiczne, co przydaje się do powtórek do kolokwiów (mimo tego, że w Białymstoku głównym językiem jest jednak łacina). Niektóre hasła są wyjaśnione bardziej szczegółowo, podane są słówka pokrewne i mające z nimi związek. To spore ułatwienie w rozumieniu często łatwiej nam zapamiętać dane słowo, jeśli widzimy jego zastosowanie w przykładowym zdaniu. Tym bardziej, że mogą mieć one wiele znaczeń.
Najciekawszą, według mnie częścią, jest ta końcowa, ze zwrotami. Są one podzielone na 23 kliniczne kategorie, takie jak rozmowa z pacjentem, w szpitalu, badania, anatomia i fizjologia, oraz choroby związane z różnymi układami narządów. Przykłady takich zwrotów widzicie na zdjęciu niżej – tu akurat znajdują się zdania dotyczące chorób układu płciowego.
Taki słownik to przydatna, choć nie niezbędna rzecz. Miałam w swoim życiu wiele słowników i uważam, że ten jest jednym z najlepiej przygotowanych – szczególnie jeśli chodzi o takie ze słownictwem specjalistycznym. Naprawdę miło mi się z nim pracowało i wiem, że niejednokrotnie będę po niego sięgać. Na pochwałę zasługuje część z gotowymi zdaniami – to coś na kształt popularnych rozmówek, ale takich, które przeznaczone są dla osób związanych ze zdrowiem i medycyną. Zaletą tego słownika jest także przystępna cena. Przypadł mi do gustu i jestem zadowolona, że miałam okazję się z nim zapoznać.